Przeloty można mierzyć, czy oceniać na wiele sposobów. Nasza miara jest prosta - 200km. Bez względu na to gdzie i z jaką metodą startu. Ważne jak: na glajcie i bez napędu. Odległość liczona wg systemu OLC/XCC/XCPortal. Każde przekroczenie tej umownej bariery jest świętem latania. Jest wydarzeniem, będziemy więc je rejestrować. Kontakt:
klub200 goryl gmail com

2013-01-20 - 213km w Kenii - Lukasz Sieminski.

Po dłuższej przerwie blog się reaktywuje :) Okazja jest znakomita, bo klub 200 powiększył sie o kolejnego pilota. W Kenii w pieknym stylu  Lukasz Sieminski przeleciał 213 km. Ale na tym się nie skończyło. Łukasz przysłał zdjęcia i napisał ciekawą relację!

Gratulujemy :)

link do lotu: http://xcportal.pl/node/40559

DANE LOTU


Długość trasy: 212.82km
Czas trasy: 8:04:03
Średnia prędkość trasy: 26.38km/h

Oto nadesłana relacja autora:

"Dzis nasz ostatni dzien latania tutaj - wiecej szans nie bedzie. Postanawiam z Gosia, ze jedziemy wczesie rano z Emanuelem - wlascicielem Campu - na gore. Jak nigdy wczesnie rano. 06.50 wyjazd. I...nagroda. Start o 7.20. Nigdy jeszcze nie startowalem tak wczesnie. Wieje delikatny wiaterek. Na razie...

wiemy, ze od 09.00 nikt juz nie wystartuje. Lecimy poczatkowo na lajtowym zaglu. Mijamy wodospady gdzie Gosia zawraca. W towarzystwie kilku innych glajtow lece dalej. Jaki to poczatkowo spokojny lot. Jednak zaczyna wiac coraz mocniej. Na zakretach chcarakterystyczne dla tego miejsca przewalanie mocnego wiatru, no i coz robia sie mocne rotory. Glajt za mna znika w jakims szalonym tancu-wygibancu. Tzn byl obok mnie do zalomu i chyba poszedl za daleko od sciany. Jak odwrocilem glowe byl wciaz, ale 100 metrow nizej. Cos przekombinowal. Kilka Enzo i Mantr wyrywa sie do przodu. Lecimy az do konca grani na poludnie - nigdy tam jeszcze nie bylem. Przez pierwsze 25 km nie musialem praktycznie zakrecic ani razu ! Rzucamy sie jak najdalej zeby maksymalnie wydluzyc tracka.Wiem, ze bedzie dlugi lot. Czuje to ! Po kolejnej godzinie jestem na wys. startu. Mam juz prawie 80 km i srednia predkosc 25 km/h. Jest dobrze.Trzeba tylko uwazac na wzmagajacy sie wiatr bo nikt nie startuje wiec wieje zdrowo.

Lecimy w gromadzie innych glajtow, w koncu nie lece sam co jest wazne dla mnie bo moge patrzec jak radza sobie inni. Tak naprawde po raz pierwszy jak latam tutaj wciaz jest niedaleko mnie jakis glajt. Jestem ciekawy jak radza sobie w powietrzu bo dziwne to miejsce. Gran niby jest, potem zanika. Niby wciaz jest kolejny uskok tysiac metrow nizej, ale tam sie nie lata. W razie wtopy powrot moze zajac mnostwo czasu, jest nisko wiec teren malaryczny, no i potworny gorac. Tutaj jest ponad 2000 m npm, tempereatura jak w Polsce latem, milo i spokojnie. Sa niedaleko mnie Mentory 3 testowane przez team fabryczny Novej, sa tez szybsze glajty ktore odstawiaja nas szybko. Lece wiekszosc czasu z Mentorem 2 w zoltym kolorze. Nawzajem dodajemy sobie odwagi zapuszczajac sie wciaz dalej i dalej. Jednak w pewnym momencie widze ze zostalem sam. Polecialem dalej na polnoc i zolty zdazyl zawrocic. Nie chce leciec sam wiec zawracam za nim. Widmo samotnego ladowania gdzies w afrykanskiej puszczy oddala sie....Bedzie chyba lamaniec.

No wlasnie - juz jest za nami 100 km, a nie ma jeszcze godz. 12.00. Dolatujemy wspolnie do startu. To chyba jedyne miejsce na swiecie gdzie mozna zrobic 100 km przelot przed obiadem, zjesc obad i poleciec zrobic kolejna stowke ;-) . Mam dylemat - lunch i Gosia czekaja....zolty jednak leci dalej. Wiec jednak lamaniec ! Waham sie chwile czy leciec dalej. Termika w polaczeniu z tym wiatrem powoduje, ze leci sie chwilami bardzo nieprzyjemnie. Ech - jak pomysle o zimie w Polsce to decyzja tylko jedna - leciec !

Przebijamy sie przez wodospady i lecimy juz wspolnie razem. Trzeba uwazac zeby nie spadac za nisko bo gowniarze rzucaja kamieniami w glajty.Termika sie jednak po kolejnych 10 km ustabilizowala, mozna krecic ladne wysokosci powyzej 3 tys metrow choc na zakretach wiatr szaleje. Pomagajac sobie wzajemnie dolatujemy znowu do konca grani na poludniu. Jestem juz troche zmeczony - 6 godzin trudnego w sumie lotu. Po kolejnych dwoch bez przygod dolatujemy do startu. Lece juz sam bo zolty ma jakies problemy i coraz bardziej zostaje w tyle. Przy startowisku nie walcze juz...wiem, ze mam upragnione 200 na budziku. Nie pcham sie dalej choc mozna, co pokazuje zolty Mentor pchajac sie znowu na polnoc.

Pakuje glajta w towarzystwie chmary dzieciakow. Szalona podroz motocyklem na camp i odpalenie kompa...chwila napiecia i .....213 kilometrow !!!! Yeah ! Swiat jest piekny ! Spotykam Grega - on tez jest szczesliwy bo pobil rekord swiata w szybkosci przelotu na trasie zamknietej. Coz za dzien !"

Normalny dzien na strtowisku - pelno dzieciakow :




Widok na gran po wyladowaniu :

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz